Postanowiłam, że pomęczę jeszcze temat mojego urlopu. Jak wiecie, (albo i nie?) byłam we Włoszech na snowboardzie. Bardzo lubię aktywnie spędzać czas! Chyba w końcu do tego dorosłam… Bo jeszcze niedawno leżnie na plaży było dla mnie najwspanialszym rodzajem spędzania wolnego czasu. Co prawda zawsze lubiłam spacerować, ale teraz zdecydowanie wolę szukać też innych aktywności.
No więc snowboard. Oczywiście mogłam wybrać narty, ale snowboard wydawał mi się fajniejszy. Zwłaszcza, że słyszałam porównanie jeżdżenia na nartach do rolek i łyżew. A to umiem. Chciałam czegoś nowego.
Pierwszy raz na snowboardzie byłam jakieś 4 lata temu. Od tamtej pory jeździłam może z 9-10 dni, więc nie za dużo. I na dodatek myślałam, że jestem totalnie DO D*PY! W ogóle mi nie wychodziło tak jak bym chciała. Bardzo się frustrowałam. Poza tym, warunki na polskich stokach (Białka Tatrzańska i Szczyrk) w czasie kiedy ja tam byłam, nie były fajne. Więc jeżdżenie, a raczej nauka jeżdżenia, było męczarnią.
Myślałam, że nie umiem jeździć…
AŻ DO WYJAZDU W ALPY!
Wszystko się zmieniło. Nagle okazało się, że umiem jeździć i było fantastycznie! Warunki jednak robią swoje… Stoki w Alpach są fantastyczne.
Także tą częścią wpisu chciałabym Cię zachęcić do próbowania! Sama miałam ochotę się poddać z milion razy, a już na pewno wtedy, gdy moja pupa przypominała kolorem śliwkę. Było makabrycznie i boląco. Raz udało mi się nawet tak upaść, że pękła mi kość promieniowa… Ogólnie miałam dużo momentów, w których mogłam zrezygnować i puścić wszystko w pizdu. Ale tego nie zrobiłam, bo bardzo chciałam w końcu pojechać na desce!
Podobnie jest ze zmianą nawyków żywieniowych… I w ogóle z wszelkimi zmianami w żywieniu. Jeśli od X lat jesz w jakiś określony sposób nie ma co oczekiwać, że nagle zaczniesz jeść w pełni zdrowo lub tak jak chcesz (swoją drogą zdrowe jedzenie to nie to samo co zdrowe odżywianie- przeczytaj artykuł na ten temat [[klik]](https://kbednarska.pl/posts/czemu-zdrowe-odżywianie-to-nie-zdrowe-jedzenie/ ‘Artykuł: Czemu “zdrowe odżywianie” to nie to samo co “zdrowe jedzenie”?’)).
Musisz próbować! I co ważniejsze, przetrwać ten moment metaforycznego bólu czterech liter. Jeśli się poddasz, nie osiągniesz swojego celu, jaki by nie był. Jakbym po pierwszych 50 upadkach powiedziała „DOŚĆ, pierdziele to, nie jeżdżę!” to bym nie jeździła. MAGIA. I nie spędziła tak miło mojego tygodniowego urlopu i nie zjadłabym tylu pysznych rzeczy we Włoszech.
To samo u Ciebie. Jeśli nie będziesz zmuszać się na początku do wysiłku jakim jest sięgnięcie po owoc zamiast po batonika, to nie licz na to, że ten batonik sam będzie od Ciebie uciekać. Nie licz na to, że zdrowe nawyki same przyjdą. Tak jak ja nie miałam złudzeń, że nagle pojadę pięknie technicznie na snowboardzie, tak Ty nie miej złudzeń, co do zmiany nawyków żywieniowych.
Myślę, że naukę zdrowych nawyków można śmiało porównać do nauki jeżdżenia na czymś, albo grania na czymś. Praktyka czyni mistrza. Tylko jakoś tak jeśli chodzi o umiejętności miękkie, czyli właśnie zmianę nawyków, ludzie mają ciężko to ogarnąć. Zmiana nawyków to umiejętność. Zdrowe nawyki trzeba wyćwiczyć. I tyle. Raczej tego nie przeskoczysz.
Co więcej, zmiana nawyków żywieniowych niesie za sobą wiele innych elementów, które wyćwiczone razem, dadzą najlepszy efekt. Chodzi mi tutaj np. o asertywność, pewność siebie, organizację czasu itp. Bez asertywności będzie Ci ciężko odmawiać. A bez odmawiania zawsze będziesz sięgać po słodycze jak ktoś będzie Ci je proponować. Pewność siebie to wiadomo… będzie Twoją wewnętrzną siłą, dzięki której będziesz czuć po co to robisz. Organizacja czasu! Ot co! Przecież jeśli spędzisz pół dnia nad serialami może być Ci ciężko pójść na zakupy i przygotować jedzonko. A bez przygotowywania jedzonka, będzie łatwiej sięgnąć po byle co w sklepie obok Twojej pracy.
TO WSZYSTKO DA SIĘ WYĆWICZYĆ! A nawet trzeba. Tak jak ucząc się jazdy na snowboardzie trzeba ogarnąć wiele umiejętności (wstawanie będąc przypiętym, balans ciała, ruch stopami, utrzymywanie ugiętych kolan itp., Itd.), tak zmieniając nawyki, trzeba się nauczyć innych rzeczy. Czy Cię to dziwi? Mnie ani trochę. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi.
Podsumowując tę część, zmiana nawyków jest umiejętnością, która skupia w sobie inne umiejętności, które są niezbędne dla tej zmiany. Możesz sobie wyobrazić, że jest to takie coś, jak nauka grania na czymś czy jeżdżenia na czymś.
Tak naprawdę nie ma to znaczenia czy chodzi o odchudzanie czy zmianę nawyków żywieniowych na lepsze. Wszystko jest umiejętnością. Jeśli to zrozumiesz będzie Ci łatwiej. Nikt od razu nie osiągnął swoich celów. No, chyba, że Twoim celem jest zjedzenie 1 jabłka… Wtedy możesz to zrealizować bardzo szybko. Ale piszę tu o rozleglejszych celach, tj. jedzenie śniadań w domu, gotowanie obiadów, nie jedzenie codziennie słodyczy, schudnięcie 5 kg. To już cele, które wymagają czasu i wcale nie tak łatwo idzie ich realizowanie. Ale żeby nie było… nie ma lepszych i gorszych celów. Każdy zrealizowany cel jest git. Nawet zjedzenie przytoczonego jabłka.
Co więcej, może i Ty potrzebujesz zmiany postępowania, środowiska, sposobu działania? Pamiętasz mój szok jak pojechałam w Alpy i okazało się, że jeździ się łatwiej? Może w zmianie nawyków jesteś w złym miejscu, źle coś robisz i stale powtarzasz te same błędy. Samemu ciężko to wychwycić, ale jeśli mimo starań stoisz w miejscu to coś musi być nie tak… u mnie były to niekorzystne warunki na polskich stokach.
Ale fajnie mi się pisało! Pamiętaj , że umiejętności miękkie to też umiejętności! Ameryka odkryta, wiem! Trzeba się ich nauczyć. Jeśli się poddasz, nie pojedziesz dalej. To co, jedziesz? A może masz jakąś zmianę do zrealizowania?
A ja tymczasem się żegnam i życzę urozmaiconego dietowania- Kasia.